a.zarzeczańska a.zarzeczańska
2533
BLOG

Red. Terlikowskiemu o polskim szpitalu

a.zarzeczańska a.zarzeczańska Polityka Obserwuj notkę 18

 Kilka dni temu (mój zdecydowanie ulubiony!) redaktor Tomasz Terlikowski opowiedział o swojej przerażającej konfrontacji z rzeczywistością polskiego szpitala, ups, przepraszam, szpitala zarządzanego rękami posła Marka Balickiego. Otóż pan redaktor kolejno wyliczał, na łamach swojego bloga, do jakich to niegodziwości dopuścił ów poseł, zwolennik zabijania nienarodzonych zresztą. Oburzenie zatem słuszne. Szkoda tylko, że doświadczenia w Szpitalu Wolskim stały się przyczynkiem do ataku w kierunku samego dyrektora Balickiego, a nie wszystkich tych, którzy za dzisiejszy kształt zakładów opieki zdrowotnej faktycznie odpowiadają.

 

Redaktor Terlikowski istotnie zauważył, że doświadczenia z tym szpitalem ma ubogie (i z całego serca życzę, żeby tak pozostało). Nie przeszkodziło mu to jednak w tym, aby na podstawie funkcjonowania dość nietypowego oddziału – SORu (bo domyślam się, że ten miał na myśli) – ocenić cały szpital. Celami takiego oddziału są, zgodnie z polskim ustawodawstwem, wyłącznie wstępna diagnostyka (służąca zwykle późniejszemu skierowaniu na konkretny oddział) oraz niezbędne leczenie pacjentów w stanie zagrożenia życia. To niestety nie to miejsce, gdzie moglibyśmy szukać chociażby Florencji Nightingale i jej przymiotów, tam się przede wszystkim ratuje ludzi.

Dalej mój ulubiony Redaktor wymieniał całe zło, jakie spotkał w tymże miejscu. Świetnie! Chętnie się dołączę dzieląc swoimi doświadczeniami! Pisze Pan, że pacjenci muszą upominać się o obiad. Proszę bardzo. Wielokrotnie spotykałam się z sytuacjami, kiedy niesamodzielni i samotni pacjenci (np. ci z Zakładów Opiekuńczo-Leczniczych) nie otrzymują posiłków, bo fizycznie nie są w stanie ich zjeść (tj. wziąć łyżki czy widelca do ręki). Rozwiązanie jest oczywiście banalne – karmienie należy w końcu do roli pielęgniarki. Pisze Pan też o pacjentach z najpewniej zakaźnymi chorobami przebywającymi we wspólnych pomieszczeniach. Ależ proszę. W jednym ze szpitali miałam okazję widzieć, jak dzieciaki z różnych oddziałów pediatrycznych przebywają w poczekalni pracowni USG razem z dzieciakami z oddziału zakaźnego (biegunkowego). Innym razem, na internie, pacjenta z podejrzeniem gruźlicy pozostawiono na korytarzu. Dlaczego? Ano dlatego, że jest zakaźny, więc oczywistym jest, że nie może leżeć obok innych pacjentów. Zapomniano podać leki? To ja może z nieco innej strony (bo, jak wyjaśnię dalej, przyczyna incydentu, mam nadzieję, inna) – nie zmierzono stężenia glukozy pacjentowi z nieustabilizowaną cukrzycą. Niejednokrotnie zapewne. Jeszcze coś? O, chirurgia, koniec miesiąca. Tak się jakoś złożyło, że zabrakło jednorazowych rękawiczek, tych najzwyklejszych, których 100 sztuk kupimy za kilkanaście złotych w każdej aptece. Co robimy? Ano cierpliwie czekamy do 1 dnia kolejnego miesiąca i używamy rękawiczek sterylnych, tych mam na oddziale niemały zapas. Te zaś kosztują jednak ponad 100 zł za 100 sztuk. O oszczędzaniu (niestety dosłownym oszczędzaniu, przeciwnie niźli w przypadku rękawiczek) na pieluchomajtkach już nie wspomnę, nie chcę aż tak psuć Państwu humoru...

Paranoja, zapyta redaktor Terlikowski? Otóż to. Tyle tylko, że niekoniecznie spowodowana nieudolnością lewicowych zwolenników zabijania nienarodzonych. Nawet, jeśli dyrektorskie stanowisko niektórych z tych szpitali zajmuje zaciekły morderca płodów – niczego to nie zmienia. Ba, nawet jeśli na tym stanowisku zasiądzie przykładny katolik regularnie płodzący potomków (bardzo słusznie zresztą, doszły mnie słuchy, że pierwszy raz od 6 lat mamy ujemny przyrost naturalny).

Wyjaśnię więc, skąd te przykłady. Nienakarmiony pacjent? A któżby miał go nakarmić, skoro na oddziale pielęgniarki dwie, a pacjentów leżących nawet kilkunastu (i kilkunastu pozostałych, którymi też trzeba się zaopiekować w jakimś stopniu). Dzieciaki w jednej poczekalni? To akurat głupota pracowników oddziału wysyłających dzieci na badanie. Gruźlik na korytarzu? A gdzież mają go położyć, skoro jedyna izolatka na oddziale jest już zajęta przez pacjenta z wszawicą i świerzbem? Nie zmierzono cukru? Nie ma pasków do glukometru. Cukrzyk płaci tylko ryczałt, szpital całą kwotę (czyli około 50 zł więcej), więc ich nie kupuje. Spotkałam się kiedyś z sytuacją, na diabetologii zresztą, gdzie pielęgniarki regularnie organizowały się zdobywając recepty na paski i wykupując je na ryczałt. I dalej, cóż. Nie mamy pieniążków, nie mamy rękawiczek. Korzystamy z tego, czym dysponujemy.

Myślę, że w tym momencie mój ulubiony Redaktor odpowiedział sobie na pytanie, czym ten nędzny stan polskiego szpitala jest spowodowany. Nie doszukiwałabym się jednak u pozornie winnych złych intencji, o co redaktor Terlikowski podejrzewa, kończąc swoją notkę, m.in. posła Balickiego. Zwolennika zabijania nienarodzonych, jak powszechnie wiadomo. Wierzę nawet w to, że i minister Kopacz, choć jej słowa czasem temu przeczą, ma dobre chęci. Ta mówiła przecież całkiem niedawno, że kiedy porównuje stan polskiej służby zdrowia z innymi krajami europejskimi, to z pełnym przekonaniem stwierdza, że „nie mamy powodów do wstydu”. Choć mnie jest jednak wstyd. I redaktorowi Terlikowskiemu, jak sądzę, też. Bo całe mnóstwo szpitali czy pojedynczych oddziałów funkcjonuje w ten, bez wątpienia patologiczny, sposób, bez względu na to, kto nimi zarządza. Narzędzia mają dokładnie te same, a dostają je z wyższych szczebli. Narzędzia w ograniczonej ilości, dodajmy. I, w przeciństwie do minister Kopacz, nie wstydzę się przed zachodnimi politykami. Ja wstydzę się przed pacjentami, których spotykam na oddziale i którzy często reagują tak, jak redaktor Terlikowski. Nierzadko sama za to obrywam.

 

Na szczęście, pocieszę drogiego Redaktora, Platforma Obywatelska rozwiązuje już także ten problem. A dowód tu http://biznes.onet.pl/depesza-wikileaks-pograzy-platforme,18515,4851190,1,news-detal

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka