a.zarzeczańska a.zarzeczańska
1967
BLOG

SLD znów wykorzystuje Alicję Tysiąc

a.zarzeczańska a.zarzeczańska Polityka Obserwuj notkę 41

 

W Sejmie odbyła się właśnie konferencja SLD, podczas której Ryszard Kalisz przedstawił „kontrowersyjnych” kandydatów w zbliżających się wyborach parlamentarnych. Tymi gwiazdami zostali Krystian Legierski, znany działacz organizacji progejowskich, oraz Alicja Tysiąc, znana z budzenia sympatii w sercu redaktora Terlikowskiego. Kobieta, która, owszem, zrobiła ogromny krok dla polskiego ruchu kobiecego, pokazała, że można i należy walczyć o swoje prawa, niemniej, nie ukrywajmy, obok polityki nawet nie stała.

 

Swego czasu „opiekowała się” nią Racja Polskiej Lewicy, antyklerykalna partia, której członkowie każdego roku 12 grudnia wykrzykują przy Ikara w Warszawie „dziękujemy, generale!”. To Racja wspierała ją, kiedy walczyła w sądzie z Gościem Niedzielnym o przeprosiny za artykuły, które nazywały ją zabójczynią i porównywały jej historię do zbrodni nazistowskich (co było, de facto, obrzydliwe). Później Tysiąc przygarnęły środowiska feministyczne i to z nimi, wydawało się, bardziej się identyfikowała. Aż w końcu, zeszłego roku, wystartowała w wyborach samorządowych z listy SLD i została radną Warszawy. Została radną dlatego (a wręcz tylko dlatego), że każdy z nas słyszał o jej potyczce z polskim państwem.

 

Miałam okazję poznać Alicję Tysiąc. Charyzmą, przyznam, nie powala, sprawia raczej wrażenie „popychadła” wszystkich tych, którzy korzystają z jej rozpoznawalności, co właściwie jest przykre. Do niedawna nosiła ogromne, brzydkie okulary, do tego niezgrabne ubrania, miała zaniedbaną fryzurę. Wyglądała na bojaźliwą, medialnie trzeba było nią kierować, kształtować jej wizerunek. Specjaliści od PRu, tym razem SLDowskiego, jak można było dziś zobaczyć, nieźle nad nią popracowali – została schludnie ubraną blondynką w elegancko oprawionych okularach, przedstawioną na rasową polityczkę, a to podobno rusza mniej wybrednych wyborców. Moje gratulacje, drodzy pijarowcy! 

 

I stało się, dostała piątkę na SLDowskiej liście, dostała tę cholerną piątkę tylko dlatego, że wygrała z Rzeczpospolitą (podkreślam, absolutnie słusznie). Założę się o butelkę dobrego alkoholu, że za niedługo SLD spróbuje usadowić ją w miejscu Ziobry i Migalskiego – tj. wrzuci na listy w wyborach do Parlamentu Europejskiego...

 

 

Obejrzałam tę konferencję i po raz kolejny poczułam zawód. Ręce opadają, a ciśnienie śródczaszkowe wzrasta, kiedy człowiek spokojnie zastanowi się nad jakością polskiej polityki, czy, mówiąc ściślej, jakością kandydatów na tych, którzy mają decydować o naszym losie, losie zwykłego Kowalskiego. Naprawdę nie wymagam wiele – nie potrzebuję atrakcyjnych brunetek (które robią medialną furorę tylko dlatego, że są atrakcyjnymi brunetkami), nie potrzebuję Alicji Tysiąc (która robi medialną furorę, bo jest Alicją Tysiąc), nie potrzebuję tych cholernych parytetów i wciskania takich czy innych kobiet dla własnej kobiecej satysfakcji, nie potrzebuję gejów, weteranów wojennych, aktorów, piosenkarzy, modelek, skoczków narciarskich, lekarzy pediatrów, matek pięciorga dzieci, ateistów czy zootechników. A nawet Żydów. Ja tylko, do cholery, oczekuję fachowców!

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka